Hi Guys, this is a review of our 'Acoustic Gig' @ Prestige Lingua back in June 2012.
We were joined on stage for the first time by Kuba Kardaś, a young and very promising guitarist from Gdańsk.
Niektóre zespoły zadręczają swoje instrumenty próbując z nich wycisnąć chociaż jeden przebój, inne sypią nimi jakby nie wymagało to od nich najmniejszego wysiłku. Do tych drugich należy Supa Fi, które w minioną sobotę zafundowało istny "przebojotok" w jednym zpokoi, jednej ze szkół językowych w Gdańsku...
Koncert otworzył Houston, gitarowy duet o przyzwoitym, lecz nie porywającym repertuarze. Nawiązując do wstępu tej relacji, zdecydowanie należą do tej pierwszej grupy i dodatkowo odstraszają manierą wokalisty i brakiem porozumienia w trakcie występu. Biorąc poprawkę na wiek muzyków, zbyt surowe oceniania nie ma jednak większego sensu. Krótko pisząc - przed nimi jeszcze wiele szlifowania. Skończyli po 2-3 utworach, a chwilę później na „scenie”, czyli podłodze na końcu niewielkiego pokoju, pojawił się zespół Supa Fi i zaczęła się magia.
W astrobiologii istnieje zwrot "panspermia", może wywoływać głupie skojarzenia, ale to całkiem poważna sprawa. Chodzi o powstanie życia na planecie przez inne życie przybyłe z kosmosu za pośrednictwem np. komety. Bardzo podobne zjawisko zaszło tego wieczoru - trzej Brytyjczycy (Craig Coppock, Chris Taylor i Paul Saunders) wraz z rodzimą wokalistką (Izą Bieszk) tchnęli nowe życie w trójmiejskiego rocka. Kontrast bije po twarzy już na miejscu - Houston z ich walką o dobrą piosenkę i Supa Fi z ich bezlitosnym katowaniem nóg, palców, karków i wszystkich innych części ciała, które mogą się wyginać i podrygiwać w rytm muzyki.
W tym zespole niezwykłe jest wszystko, a przede wszystkim zdolność do zmanipulowania prostą i oklepaną formą w taki sposób, że nie można zarzucić im wtórności i nudy. Na korzyść działa skromne instrumentarium (gitara elektroakustyczna, bas i perkusja złożona z zaledwie stopy, werbla i hi-hatu), ale siła Supa Fi to przede wszystkim 3 kompletnie różne i unikalne głosy. Craig śpiewa najbardziej "brytyjsko", momentami można by podejrzewać, że jest zaginionym trzecim bratem Gallagher, jeszcze częściej przypomina Briana Molko. To jednak tylko luźne skojarzenia, Craig ma wystarczająco dużo charyzmy i talentu aby porównywanie go do kogokolwiek innego było zbędne. Iza z kolei śpiewa bardzo delikatnie i folkowo, zmuszony do podania skojarzeń rzuciłbym nazwiska Mariee Sioux, Alela Diane czy Marissa Nadler. Paulowi najtrudniej przyszyć znany odpowiednik, co już samo w sobie jest ogromną zaletą.
Występ Supa Fi podzielony był na dwa sety, pomiędzy nimi jeszcze na chwilę powróciło Houston (w jednym z utworów gościnnie zagrali Chris i Craig). W sumie brytyjsko-polski mezalians (do którego pod koniec koncertu dołączył drugi gitarzysta - Kuba Kardaś) wykonał około 15 piosenek, rzucił mnóstwem żartów i nie pozwolił publiczności oderwać od siebie oczy i uszu na choćby sekundę.
Rzadko zdarzają się tak kompletne wydarzenia - świetna muzyka, nieczerstwe żarty kapeli, rewelacyjna atmosfera miejsca koncertu. Zapamiętajcie nazwę Supa Fi i chodźcie na każdy kolejny koncert póki jeszcze możecie zobaczyć ich w kameralnej atmosferze, niedługo powinni być obrzydliwie popularni.
Jarosław Kowal
No comments:
Post a Comment